Załóżmy teoretycznie, że - jako państwo opiekuńcze - chcemy zapewnić wszystkim dzieciom obiady.
W Polsce jest 5,3 mln dzieci w wieku szkolnym (dane GUS). Gdyby przyjąć, że państwo karmi wszystkie przez 5 dni w tygodniu, wydając 10 złotych na posiłek (to chyba rozsądna suma w żywieniu zbiorowym, która zapewni zbilansowany i wystarczająco energetyczny posiłek), górna granica wydatków wyniosłaby 5,3 mln x 250 dni x 10 zł, czyli 13,25 mld zł rocznie. To poziom, rząd wielkości, z jakim trzeba by się liczyć.
Naturalnie w tym miejscu zaczynają się rozmaite odliczenia i doliczenia, ale mniej więcej wiemy, na czym stoimy.
Taką sumę dałoby się wyasygnować, rezygnując z niepotrzebnych, marnotrawnych wydatków, dziś bronionych przez grupy interesów.
'W Polsce nie ma głodu. Denerwuje mnie, jak politycy mówią o głodzie wśród dzieci - próbują coś wygrać'
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,13545304,_W_Polsce_nie_ma_glodu__Denerwuje_mnie__jak_politycy.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz