Według linkowanego niżej rocznika "Oświata i wychowanie w roku szkolnym 2010-2011" obecnie jest w Polsce ok. 400 tys. nauczycieli szkół podstawowych, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych, z czego niemal 92% w sektorze publicznym. Obsługują oni ok. 5,2 mln uczniów (w roku 2000-2001 aż 7,3 mln).
Kilka dni temu w felietonie dotyczącym stanu oświaty stwierdzono m. in., że na samym Podlasiu zostanie w tym roku zwolnionych 700 nauczycieli. Gdyby ekstrapolować tę liczbę na cały kraj, można by się spodziewać zwolnienia ok. 10-12 tys. nauczycieli, czyli mniej więcej 2,5-3% zatrudnionych. To naturalnie ileś tysięcy ludzkich dramatów, ale na tle globalnych liczb nie jest obrazem rozkładu oświaty, zwłaszcza wobec spadku liczby dzieci i młodzieży aż o 30% w ciągu dekady.
Nauczyciele to elita - znaczna większość z wyższym wykształceniem, o poziomie intelektualnym i kulturalnym mocno wykraczającym ponad średnią w całym społeczeństwie. To skarb, który należy chronić i jak najlepiej wykorzystywać. Zapewne inteligencja i elastyczność pozwoli większości zwalnianych znaleźć pracę, choć szkoda zawsze każdej osoby.
Demografia to dość ścisła nauka, operująca sprawdzonymi modelami i coraz lepszą techniczną aparaturą. Pozwala całkiem precyzyjnie określać zmiany ludnościowe w czasie, a przede wszystkim wielkość kolejnych roczników dzieci i młodzieży przechodzących potem przez kilkunastoletni tunel edukacyjny. Kształcenie nauczycieli też się da do tego dostosowywać, choć zapewne nie tak precyzyjnie, jak dawniej, gdyż nie cała edukacja akademicka jest dziś publiczna. W każdym razie to trendy demograficzne są dzisiaj zmienną niezależną, a cała reszta musi się do tego dopasować - oby jak najmniejszym kosztem społecznym.
A tak na marginesie - zaskakująco rzadko mówi się o zmniejszaniu grup uczniowskich, co stanowiłoby prosty bufor chroniący przez zwolnieniami. Nie wiem, dlaczego tak jest.
http://stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/e_oswiata_i_wychowanie_2010-2011.pdf
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz