Ostatnio sporo się rozmawia na różnych forach o ubóstwie, wykorzystując często temat w celach politycznych i propagandowych. Zapewne gdyby jednak zapytać kogoś o dokładniejsze definicje i konkretne dane, mało kto by wiedział, o czym tak naprawdę mówi. Warto zatem sięgnąć do oficjalnych źródeł danych, przede wszystkim instytucji statystycznych, jak Główny Urząd Statystyczny. Korzystamy tutaj z publikacji "Ubóstwo w Polsce w świetle badań GUS" wydanej w październiku 2013 roku (można ją pobrać w formacie PDF).
GUS rozróżnia trzy rodzaje ubóstwa. Naturalnym ubóstwem o charakterze biologicznym jest tzw. ubóstwo skrajne, którego granica (jako wydatki na zaspokojenie potrzeb) jest wyliczana formalnie przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS) - w 2010 r. wynosiło 466 zł, w 2011 r. 495 zł, zaś w 2012 r. 519 zł. Ile będzie w 2013 roku? Zapewne wzrośnie niewiele ze względu na bardzo niską inflację, być może o kilkanaście złotych.
Przypisanie do przedziału skrajnego ubóstwa - to istotne - zależy od liczby osób w rodzinie. OECD opracowała tzw. oryginalną skalę ekwiwalentności, która nadaje wagi członkom rodziny. Pierwsza osoba, co oczywiste, ma zawsze wartość 1, każda kolejna osoba dorosła (pow. 14 roku życia) ma wartość 0,7, zaś dziecko do lat 14 ma wartość 0.5. To zrozumiałe, bo np. w dwuosobowym gospodarstwie wydatki rozkładają się inaczej niż w jednoosobowym, co widać szczególnie w wydatkach stałych, jak czynsz, ale w pewnym stopniu również w zmiennych, jak energia czy nawet żywność. Dzieci mają nieco niższe pewne potrzeby, więc mniejsza jest ich waga w wydatkach. Zatem czteroosobowe gospodarstwo domowe z dwójką dzieci poniżej 14. roku życia, choć 4-krotnie liczniejsze od jednoosobowego, ma wartość 1+0,7+0,5+0,5 = 2,7. Intuicyjnie jest to zrozumiałe. I właśnie ten przelicznik powoduje, że gdy granica ubóstwa skrajnego dla jednej osoby wynosi 519 zł, to dla gospodarstwa 4-osobowego - 1401 zł (2,7-krotnie więcej). Małżeństwo emerytów ma z kolei “wartość” 1,7.
Dla formalności, ubóstwa skrajnego doświadcza 6,8% Polaków, czyli co szesnasty obywatel naszego kraju. Ukazuje to cytowana publikacja GUS, na stronie 7 - linia łamana w czerwonym kolorze informuje, jaki odsetek osób znajduje się poniżej tej granicy.
Warto wiedzieć, jak IPiSS oblicza tę granicę. Zacytuję tutaj znowu publikację GUS (s. 8):
W koszyku minimum egzystencji szacowanym przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS) uwzględnione są (…) wyłącznie wydatki związane z zaspokojeniem najniezbędniejszych potrzeb egzystencjalnych. Dotyczy to przede wszystkim wydatków wystarczających na skromne wyżywienie oraz utrzymanie bardzo małego mieszkania. W koszyku tym nie uwzględnia się natomiast żadnych potrzeb związanych
z wykonywaniem pracy zawodowej, komunikacją, kulturą i wypoczynkiem – nawet korzystania z telewizji.
Są to więc wydatki, których nie można odłożyć, których brak prowadzi do biologicznego wyniszczenia.
GUS wyraźnie określa czynniki, jakie sprzyjają znalezieniu się w poniżej granicy ubóstwa skrajnego. Przy jednej osobie bezrobotnej osób skrajnie biednych jest już 13%, przy dwóch - aż 33%. Bardzo ciekawe są ustalenia GUS odnośnie do przynależności do grup społeczno-ekonomicznych - wbrew powszechnemu przekonaniu, emeryci należą do najmniej zagrożonych, co pokazuje wykres w publikacji, na s. 9.
Odsetek osób skrajnie biednych jest bardzo silnie skorelowany z poziomem wyksztalcenia - naturalnie im ono wyższe, tym mniejszy odsetek. Najwięcej osób zagrożonych jest w przedziale wiekowym 0-17 lat (9,8%), a najmniej powyżej 65 lat (3,8%). Intuicyjnie zrozumiała jest też silna zależność poziomu biedy od liczby dzieci w rodzinie - przy trójce dzieci to 9,8%, a przy czwórce - aż 26,6%. Negatywnie wpływa też niepełnosprawność członka rodziny.
Najmniej osób skrajnie biednych jest w dużych miastach, najwięcej na wsi - im większa miejscowość, tym mniejsze ryzyko. Nie budzi też zdziwienia silne skorelowanie poziomu ubóstwa z poziomem ekonomicznym regionów, podregionów i województw.
Interesujące jest wyliczenie, jak kształtują się przeciętne wydatki osoby znajdującej się poniżej i powyżej granicy minimum egzystencji, w przeliczeniu na jedną osobę dorosłą z użyciem wspomnianego wyżej przelicznika OECD. Jak widać, w 422 złotych zmieści się niewiele i w dwóch trzecich są to najważniejsze grupy wydatków - żywność, schronienie i energia. Zaskakuje jednak te 29 złotych na usługi telekomunikacyjne, w tym opłaty za Internet. Tak wygląda struktura minimum egzystencji.
Pozostałe dwa rodzaje to ubóstwo ustawowe, którego granica uprawnia formalnie do ubiegania się o pomoc państwa (542 zł - 7,2% osób), oraz ubóstwo relatywne, czyli poziom wydatków równy połowie średniej krajowej (693 zł, w 2012 roku dotyczyło to 16,2% Polaków). I ponownie wykres, na s. 17 publikacji GUS.
To naturalnie bardzo ogólny obraz statystyczny skrajnego ubóstwa w Polsce, osadzający jednak to zjawisko w realiach ekonomicznych, pokazujący jego poziom.