Z niekłamaną ekscytacją przyglądam się od dawna rozwojowi gospodarczemu Chin. Podejrzewam wprawdzie ten kraj o imperialne zapędy, ale podejrzenie to traci swą wagę, gdy uprzytomnimy sobie, że polityka rozwoju forsowana przez rząd chiński spowodowała, iż w tym tradycyjnie biednym państwie nie ma już w zasadzie głodnych ludzi, że setki milionów żyją na poziomie nieodległym od polskiego, a dziesiątki milionów - na poziomie wręcz europejskim.
Gdy po śmierci Mao, w drugiej połowie lat 70., Chińczycy wprowadzali reformy ekonomiczne, ich PKB per capita (mierzony w dolarach międzynarodowych z 2005 roku) był mniejszy niż 500 USD. Obecnie, po 32 latach rozwoju (licząc od 1980 roku, jak na wykresie), sięgnął 8 tysięcy, zbliżając się mocno do średniej światowej - pokazuje to właśnie poniższy wykres (dane Banku Światowego). Wzrost jest blisko 20-krotny - USA wzrosły w tym czasie zaledwie o 68%, Niemcy o 66%, Francja o 47%. Świat zwiększył swój PKB na głowę o 73%.
Kliknij, aby powiększyć:
W Google Public Data Explorer możesz obejrzeć żywe, interaktywne dane, a nawet samodzielnie zmodyfikować zawartość wykresu, np. dodać i odjąć kraje.
Nieco inaczej liczone dane przedstawia słynny brytyjski historyk gospodarczy Angus Maddison - w jego zestawieniu w 1980 roku Chiny miały PKB na głowę w wysokości 1061 USD, natomiast w 2008 roku 6725 (zapewne w roku 2012, gdyby to ekstrapolować, byłby to wynik o 1/3 wyższy, czyli zbliżony do 9 tys.), przy czym Maddison oblicza to w dolarach międzynarodowych o stałej wartości z 1990 roku.
Chiny rozwijały się w ostatnich latach w tempie ok. 10% rocznie, co oznaczało podwajanie PKB co 7 lat. Jak podaje CIA The World Factbook, główne podmioty gospodarcze na świecie to Unia Europejska (15,97 bln USD w 2012 roku), USA (15,94 bln) oraz Chiny (12,61 bln). Nietrudno zauważyć, że gdy przyjmiemy ostrożnie tempo wzrostu Chin na poziomie 7% rocznie, a UE i USA w granicach 2-3%, to Chiny już w 2017 lub 2018 roku staną się pierwszą gospodarką świata, wytwarzając PKB na poziomie 17 bln USD. Naturalnie w przeliczeniu na głowę będą w dalszym ciągu dość daleko, ale już zapewne powyżej średniej światowej. Prawdopodobnie do 2025 roku dogonią PKB Polski. Osobnym problemem jest koszt tej fantastycznej transformacji - ogromna korupcja, znaczne rozwarstwienie społeczne (niektóre źródła podają, że współczynnik Giniego wynosi aż 0,61, co jest wielkością wręcz szokującą), zniszczenie środowiska, rozrywanie tradycyjnych więzi społecznych, szczególnie rodzinnych.
PKB per capita jest naturalnie najważniejszym miernikiem zamożności kraju, niemniej trzeba też wziąć pod uwagę, że PKB dzieli się ostatecznie na spożycie i akumulację, zatem poziom konsumpcji zależy na bieżąco od tego, jak wiele jesteśmy skłonni odłożyć jako społeczeństwo i zainwestować w przyszły rozwój. Jest to przecież warunek stałego poprawiania poziomu materialnego - musimy odtwarzać zużyty majątek produkcyjny i powiększać go, aby wytwarzany PKB był coraz wyższy.
W krajach rozwiniętych, w tym w większości krajów Unii Europejskiej, średni poziom oszczędności wynosi zwykle 15-25%. Polska akumulowała w ciągu ostatnich 20 lat między 16, a 21% PKB. Pokazuje to wykres sporządzony na podstawie danych z Banku Światowego:
W Google Public Data Explorer możesz obejrzeć żywe, interaktywne dane, a nawet samodzielnie zmodyfikować zawartość wykresu, np. dodać i odjąć kraje.
Jak widać, niezwykle wysoki udział oszczędności jest notowany w Chinach, których gospodarka jest pod kontrolą rządu prowadzącego politykę bardzo intensywnego wzrostu. W ostatnich dwóch dekadach udział ten przekraczał 40%, a ostatnio nawet 50%. Oznacza to, że odpowiednio mniejsza jest konsumpcja. Mamy tutaj do czynienia z wyborem między “więcej konsumować i wolniej się rozwijać”, a “mniej konsumować, zaś szybciej się rozwijać”. Zapewne w warunkach gospodarki wolnorynkowej oszczędności (a zatem inwestycje) w Chinach byłyby znacznie mniejsze, bo naturalną preferencją człowieka jest większa konsumpcja, a narzucane przez rząd aż tak daleko idące wyrzeczenia są zapewne z trudem akceptowane.
Gdy nałożymy stopę konsumpcji na PKB, różnice stopy życiowej między Polską (generalnie, gospodarkami zachodnimi) a Chinami będą znacznie większe. Pokażmy to na przykładzie Polski i Chin, porównując PKB i konsumpcję.
Biorąc z Banku Światowego dane o wielkości PKB na głowę w wybranych latach (wiersze 2 i 3) oraz stopie oszczędności (wiersze 4 i 5), obliczyłem wielkość konsumpcji w obu krajach (wiersze 6 i 7). Następnie porównałem PKB i konsumpcję w obu krajach, prezentując oba trendy na wykresie. Widać z niego wyraźnie, że choć relacja chińskiego PKB podniosła się z 17 do prawie 40 procent polskiego, to relacja konsumpcji jedynie z 12 do 23 procent. Chiny mają zatem w 2010 roku 2,5-krotnie mniejszy PKB na głowę, ale aż 4-krotnie mniejszą konsumpcję, co jest skutkiem gigantycznego poziomu akumulacji. Zatem ich pogoń za rozwiniętym Zachodem potrwa odpowiednio dłużej.