Deprywacja materialna to używany w wielu krajach wskaźnik (standard Eurostatu) niemożności zaspokojenia pewnych potrzeb. Standard wyróżnia 9 potrzeb dostosowanych do europejskich warunków życia:
- opłacenie tygodniowego wyjazdu wszystkich członków gospodarstwa domowego na wypoczynek raz w roku,
- spożywanie mięsa, ryb (lub wegetariańskiego odpowiednika) co drugi dzień,
- ogrzewanie mieszkania odpowiednio do potrzeb,
- pokrycie niespodziewanego wydatku (w wysokości odpowiadającej miesięcznej wartości granicy ubóstwa relatywnego, przyjętej w danym kraju, w roku poprzedzającym badanie),
- terminowe regulowanie opłat związanych z mieszkaniem, spłatą rat i kredytów,
- posiadanie telewizora kolorowego,
- posiadanie samochodu,
- posiadanie pralki,
- posiadanie telefonu (stacjonarnego lub komórkowego).
Wymuszona niemożność (a nie rezygnacja z własnego wyboru, jak np. w przypadku wegetarian) zaspokojenia trzech z tych potrzeb to zwykła deprywacja materialna. Niezaspokojenie co najmniej czterech z nich to pogłębiona deprywacja materialna.
A teraz przyjrzyjmy się, jak ten wskaźnik (obliczany na podstawie badań EU-SILC - Europejskiego Badania Dochodów i Warunków Życia) wygląda na przestrzeni ostatnich lat. Najlepiej pokaże to wykres z dwiema seriami danych, dla deprywacji zwykłej i pogłębionej. Są to dane procentowe, czyli odsetek społeczeństwa dotknięty deprywacją.
Jak widać, w okresie od wejścia do Unii zakres deprywacji zwykłej spadł z połowy do jednej czwartej, mimo kilku lat ciężkiego, światowego kryzysu ekonomicznego. To ważna miara dobroczynnych skutków najszybszego w Unii wzrostu gospodarczego, mimo że w 2012 roku doznaliśmy lekkiego odbicia. Trudno się tu jednak dopatrzyć zapaści państwa. Brakuje jeszcze danych dotyczących deprywacji zwykłej za 2014 rok.
deprywacja = niezaspokojenie potrzeb
Źródło: http://strateg.stat.gov.pl
I jeszcze dane dla UE - źródło: Eurostat: Eurostat - Data Explorer
Kolor brązowy oznacza dane za 2013 rok, pomarańczowy dane za 2014 r. Polska ma kolor czerwony, natomiast UE28 i strefa euro niebieski.
Jak z wykresu wynika, do czołówki europy sporo nam jeszcze brakuje.
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł i warto jest przeczytać go jak i mieć obraz jak kilka lat temu wyglądała sytuacja Polski do reszty Europy.
OdpowiedzUsuńŻeby żyć w Polsce na poziomie europejskim trzeba znaleźć naprawdę dobrą pracę albo założyć własną firmę. Jedno i drugie wymaga ogromnego wysiłku, jednak jeśli chcemy żyć na poziomie to trzeba sobie na to zapracować.
OdpowiedzUsuńPolsce daleko do Unii Europejskiej. Niestety, ale wciąż średnia zarobków nie jest powalająca w stosunku do zachodnich sąsiadów. Nie dziwię się, że ludzie wyjeżdżają do pracy za granicę, zakładają tam własne firmy. Zostając w kraju trzeba włożyć mnóstwo wysiłku, aby zrównać się z poziomem zachodu.
OdpowiedzUsuńMyślę, że założenie własnej firmy, a potem umiejętne poprowadzenie biznesu na pewno pozwoli nam żyć na wyższym poziomie. Zauważyłem, że coraz więcej osób zakłada swój własny biznes.
OdpowiedzUsuńDużo osób, aby zwiększyć swój poziom życia bierze pożyczki i kredyty. Nie jest to dobre rozwiązanie, Jeśli ktoś naprawdę nie radzi sobie z długami, najlepiej zgłosić się po pomoc prawną dla zadłużonych.
OdpowiedzUsuń