piątek, 29 listopada 2013

Jak udostępnić arkusz Google w Internecie

We wrześniu 2013 pokazałem, jak osadzić w swoim blogu arkusz kalkulacyjny sporządzony w systemie Dokumenty Google. Może się zdarzyć jednak, ze utworzymy arkusz i zechcemy go udostępnić innym bez umieszczania go gdziekolwiek poza jego pierwotnym miejscem, a jedynie publikując link do arkusza. Dobrym przykładem stał się arkusz kalkulacyjny Wielka Bieda, który opublikowałem w listopadzie, by skontrować twierdzenia prezesa PiS o ekonomicznej klęsce kraju, a który zrobił niespodziewaną karierę po opublikowaniu artykułu o nim w portalu Gazeta.pl.

Pokażmy to na przykładzie innego arkusza. Niech będzie nim arkusz zawierający informacje o płacach minimalnych w Europie. Aby upublicznić taki arkusz, musimy wykonać kilka kroków.

  • Rozwiń menu Plik i wybierz polecenie Opublikuj w Internecie.

mx39483

  • W oknie Publikuj w Internecie kliknij przycisk Rozpocznij publikowanie - możesz przyjąć wszystkie arkusze w skoroszycie lub tylko wybrany arkusz.
  • Upewnij się, że w sekcji Uzyskaj link do opublikowanych danych wybrana jest opcja Strona internetowa.
  • Skopiuj do schowka link rozpoczynający się od https:// i podaj go w jakimś publicznym miejscu, np. serwisie społecznościowym.

mx3CCF1

Przykład: Płace minimalne w Unii Europejskiej

Gdy zmienisz dane, możesz kliknąć Publikuj ponownie teraz. Jeśli zechcesz w którymś zakończyć zakończyć publikowanie arkusza, uruchom ponownie to okno i kliknij Zakończ publikowanie.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Wielka bieda, wielka smuta…

Wypowiedzi polityków PiS, a w szczególności prezesa tej partii, o “wielkiej biedzie”, jaka dopadła Polskę za sprawą rządzącej partii, a zwłaszcza premiera Donalda Tuska, skłoniły mnie do opracowania tabeli porównującej lata 2007 i 2012. Pełna i aktualizowana na bieżąco wersja arkusza znajduje się w Dokumentach Google, pod adresem http://goo.gl/seqtU3 - są tam dodatkowo podane źródła danych i linki internetowe do nich. Arkusz można pobrać, jeśli komuś jest potrzebny.
Znaczki x w tabeli oznaczają, że wstawianie danych jest albo niemożliwe, albo niecelowe.

Wskaźnik Rok 2007 Rok 2012 Zmiana realna
Ludność
Liczba ludności w tys. 38116 38533 417
Emigracja w tys., stan na koniec roku 2270 2130 -140
Dzietność kobiet 1,31 1,3 x
Gospodarka
PKB per capita w USD (poziom 2005) 15654 18296 16,88%
Relacja PKB do średniej UE27 = 100 55 66 x
Relacja AIC (skorygowanej konsumpcji indywidualnej) do średniej UE27 = 100 59 71 x
Udział eksportu w tworzeniu PKB w proc. 40,1% 46,1% x
Relacja długu sektora finansów publicznych do PKB 44,8% 52,7% x
Inflacja za cały okres x x 19,7%
Dochody
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w zł w podmiotach pow. 9 zatrudnionych (dane za listopad) 3091 3781 2,19%
Wynagrodzenie minimalne 934 1500 34,17%
Przeciętny miesięczny dochód rozporządzalny na 1 osobę w gospodarstwie domowym w zł 929 1270 14,21%
Średnia emerytura i renta z ZUS 1300 1834 17,86%
Średnia emerytura i renta z KRUS 824 1055 6,96%
Zagrożenie ubóstwem skrajnym w proc. 6,6% 6,8% x
Praca
Pracujący w gospodarce narodowej w tys. 13771 14213 3,21%
Wskaźnik zatrudnienia w proc. wg BAEL 57,0% 59,7% x
Wskaźnik zatrudnienia osób starszych 55-64, wg BAEL 29,7% 38,7% x
Bezrobocie rejestrowane w proc. 11,2% 13,4% x
Bezrobocie wg metodologii unijnej 9,6% 10,1% x
Średni wiek dezaktywacji zawodowej 59,6 61,9 x
Zdrowie
Wydatki per capita na ochronę zdrowia w proc. PKB 6,33% 6,77% x
Wydatki per capita na ochronę zdrowia w USD (2011 r.) 1061 1423 34,12%
Liczba lekarzy na 1000 osób (2010 r.) 2,01 2,07 x
Zgony niemowląt na 1000 urodzeń 6 4,6 x
Długość życia w latach 75,2 76,7 x
Cywilizacja i państwo
Samochody osobowe w tys. 14589 18744 28,5%
Długość dróg ekspresowych i autostrad w km 993 4309 (r. 2013) x
Abonenci telefonii komórkowej na 100 osób 109 145 x
Szerokopasmowy dostęp do Internetu 15,6% 67,0% x
Dostęp do Internetu na wsi w proc. 28,9% 66,1% x
Nakłady na badania i rozwój w proc. PKB 0,57% 0,9% (plan na 2013 r. - 1,5%) x
Mieszkania oddane do użytkowania w tys. 133,7 152,9 x
Ludność korzystająca z oczyszczalni ścieków w miastach 86,6% 91,6% x
Dostępność usług e-government online (odsetek z 20 podstawowych usług) 21,0% 80% (plan na 2013 r.) x
Średni czas egzekucji wyroków sądowych w dniach 830 683 (pl. na 2013 r. ok. 200) x

niedziela, 24 listopada 2013

Kilka słów o przeglądarce Maxthon

Po kilku tygodniach pracy mogę się pokusić o pierwsze uwagi na temat przeglądarki Maxthon Cloud Browser (v. 4.1.3).

Jest bardzo szybka, ładuje się znacznie żywiej niż Chrome, na który czekam czasem 20-30 sekund (!), szybciej ładuje strony, szybciej wraca do poprzedniej strony. Niestety, szybkość wersji androidowej pozostawia wiele do życzenia. Jest polska wersja z drobnymi uchybieniami translatorskimi, które czasem nieco mylą. Naturalnie jest synchronizacja danych między wszystkimi instalacjami. Dzięki dwóm silnikom Maxthon ma obecnie pierwsze miejsce w teście HTML5test.com - najwyższy wynik.

Na dzień dobry, w interfejsie mam takie dobra:

  • Z lewej strony Pasek boczny, który mogę przypiąć do pulpitu Windows. Jest w nim kilka narzędzi, jak Ulubione, Download manager, Czytnik RSS (dość ospały jednak), Notatnik online z automatyczną synchronizacją. Na dole po lewej dostęp do bazy rozszerzeń przeglądarki (Extension Center) - o umiarkowanej użyteczności, jednak Maxthon obsługuje skrypty użytkownika, zatem możliwości są niezmierzone (pośrednikiem jest Violentmonkey).
  • U góry są pasek adresu i pasek wyszukiwarki, ale można też szukać za pomocą paska adresu, jak w Chrome i innych przeglądarkach.
  • Przeglądarka wykrywa obecność kanału RSS i pozwala go zaabonować, choć twórcy nie wprowadzili jeszcze poprawek i dalej pokutuje w niej Czytnik Google.
  • Obok pasku adresu jest ikona Tryb Czytania, co pozwala włączyć/wyłączyć przyjazny Tryb Łatwego Czytania.
  • W Wyszukiwarce jest kilka predefiniowanych silników, ale można włączyć własne.
  • Dalej jest Download Manager z możliwością zapisywania w chmurze, gdy założymy konto.
  • Kolejne narzędzie to Magic Fill, czyli konfigurowalny automat do wypełniania formularzy.
  • Sniffer plików jest bazą przechwyconych w trakcie pracy plików, np. grafik (na razie nie wiem, jak to sensownie wykorzystać).
  • Rozwijane menu daje dostęp do Tłumacza Google, Zrzutu Ekranu (bardzo sprawne narzędzie obsługujące nie tylko przeglądarkę, ale i cały system, z możliwością adnotowania zdejmowanych obrazów i zapisywania w chmurze), trybu nocnego, notatnika online, narzędzi webdeveloperskich. Można też podpiąć dla wygody zewnętrzne programy.
  • Kolejna ikona u góry to menu jak w Chrome, z dostępem do AdHuntera, rozbudowanych opcji, historii, ulubionych etc. W opcjach jest możliwość importowania danych z różnych przeglądarek.
  • Na dole po prawej ikona z paroma danymi technicznymi (IP, procesor itp.), włączanie/wyłączanie reklam, włączanie/wyłączanie dźwięków, włączanie trybu pełnoekranowego, włączanie/wyłączanie drugiego okna w obrębie tej samej karty, wreszcie powiększanie/zmniejszanie widoku w przedziale 20-300%.
  • Kontekstowe menu podręczne pokazuje różne rzeczy, zależnie od wskazanego obiektu. Np. na stronie mamy Prześlij w Chmurę, w pasku adresowym Kopiuj tytuł i adres strony, wiele poleceń pod tytułem karty, obrazkami itd.
  • Jak chodzi o szeroko rozumiane bezpieczeństwo, mamy AdHuntera, proxy, prywatny tryb oglądania, czyszczenie prywatnych danych, zarządzanie certyfikatami, obsługę ciasteczek. Nie mam pojęcia, czy rząd chiński nie podsłuchuje haseł przez jakieś wbudowane w Maxthona narzędzia (ufam, że by to jednak wykryto).
  • W opcjach są gesty myszy, ale akurat nie znoszę tego typu narzędzia i nie wypróbowałem.
  • Miniatury szybkiego dostępu to 4 karty z 48 pozycjami, które można sobie wypełnić.
  • Dość prymitywny jest menedżer zakładek - mam tutaj duże wymagania z innych przeglądarek.

sobota, 23 listopada 2013

Wykresy złożone w Excelu

Wykresy złożone pozwalają wyświetlać informacje wyrażane w różnych skalach. Jest to przydatne w wielu typowych sytuacjach - posłużmy się tu prostym przykładem.

W tabeli umieszczamy dane o wielkości PKB w Polsce i Niemczech, a ściślej, o stosunku do średniej w Unii Europejskiej, którą przyjmujemy za 100, w okresie 12 lat, od 2001 do 2012 roku. Chcąc się dowiedzieć, jaka jest relacja Polski do Niemiec, w osobnej kolumnie obliczamy iloraz obu wielkości, czyli stosunek wielkości dla Polski do wielkości dla Niemiec.

mx3B558

Utworzymy jeszcze wykres ilustrujący te relacje. Skorzystamy z wykresu kolumnowego.

image

Widzimy kolumny dla Polski i Niemiec, ale nie widzimy kolumny z relacją P/N. Przyczyna jest oczywista - relacja jest mniejsza od 1, więc danych tych po prostu nie widać w skali, w której górną wartością na osi Y jest 140.

Musimy wyświetlić dane z tej kolumny w inny sposób -  innym typem wykresu i w innej skali. Klikamy obszar wykresu, przechodzimy na kontekstową kartę Układ i w grupie bieżące zaznaczenie klikamy Obszar wykresu, a następnie na rozwijanej liście wybieramy Seria danych “Relacja P/N”.

mx328E

Seria Relacja P/N zostaje zaznaczona i widać uchwyty jej kolumn.

mx34BEC

Przechodzimy na kartę Projektowanie i w grupie Typ klikamy przycisk Zmień typ wykresu. Wybieramy wykres liniowy.

Na razie niewiele widzimy, gdyż dane kolumny wyświetlane są linią położoną niemal na zerowej wysokości.

mx37147

Zaznaczamy tę linię myszką, klikamy prawym przyciskiem myszy i wybieramy polecenie Formatuj serię danych.

W oknie Formatowanie serii danych, na karcie Opcje serii, zaznaczamy radiowe pole wyboru Oś pomocnicza.

mx39E02

Po kliknięciu Zamknij ukazuje się linia trendu i nowa oś z danymi procentowymi po prawej stronie.

image

Możemy jeszcze zaznaczyć myszką oś z procentami i pod prawym klawiszem myszy wybrać polecenie Formatuj oś.

W oknie Formatowanie osi, na karcie Opcje osi, przy Minimum zaznaczamy Stała 0,0, a przy Maksimum Stała 1.

image

Oś będzie zawierać skalę nie od 0 do 60%, lecz od 0 do 100%, a linia przesunie się niżej. Na kontekstowej karcie Układ, w grupie Etykiety, możemy jeszcze włączyć tabelę danych. I oto ostateczny efekt - jak widać, tym razem lepszy informacyjnie:

image

czwartek, 21 listopada 2013

Wykresy skumulowane w Excelu

W programie Microsoft Excel ma miejsce pewna niejasność terminologiczna, niezgodność z używanymi w statystyce pojęciami. Warto wyraźnie pokazać problem i wyjaśnić, jak sobie z nim poradzić (w artykule mowa o wersji 2007).

Przedstawiając dane statystyczne, posługujemy się nierzadko wartościami skumulowanymi. To cenna metoda przedstawiania danych, zwłaszcza na wykresach, obrazuje bowiem, jaka część populacji znajduje się poniżej pewnej wartości, a jaka powyżej. Prosty przykład: na roku akademickim na jakimś wydziale z 80 studentów płci męskiej 14 ma do 165 cm wzrostu, 28 ma do 170 cm, 45 do 175 cm, 68 do 180 cm, 76 do 185, a 80 do 190 cm. Chodzi o wartości łączne, a nie w pojedynczych przedziałach.

image

Co oczywiste, gdybyśmy przedstawili dane w częstościach lub procentach, górna wartość wynosiłaby nie 80, lecz odpowiednio 1 lub 100% (dane się kumulują).

Naturalnie dane wyjściowe przedstawiane są przede wszystkim w postaci statystycznego szeregu przedziałowego - to najczęściej spotykana forma tabelarycznej prezentacji danych. Pokażmy teraz przykład spółdzielni mieszkaniowej, w której mieszkania mają różne powierzchnie i chcemy się dowiedzieć, jak wygląda rozkład danych, jaka jest liczebność mieszkań o powierzchni w danym przedziale.

Tabela pokazuje dokładne liczby, natomiast wykres wizualizuje poglądowo liczebność poszczególnych przedziałów powierzchni i relacje tych liczb. Widać, że najczęściej występują mieszkania o powierzchni w granicach 60-80 metrów kwadratowych.

mx37800

Wykres sporządziliśmy bardzo prosto, sięgając do pierwszego wariantu typu kolumnowego, jako najczęściej chyba stosowanego w praktyce (i jeszcze “dosmaczając” go nieco graficznie na kontekstowej karcie Projektowanie).

mx33E5B

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Staje oto przed nami zadanie zbadania i pokazania na wykresie, ile mieszkań ma do 60 metrów kw., a ile do 120. Już na pierwszy rzut oka widać, że trzeba dodać do siebie liczebności kilku przedziałów - w pierwszym przypadku dwóch poniżej/do 60 metrów, a w drugim pięciu poniżej/do 120 metrów.

Zaznaczamy więc myszką wykres i na karcie Projektowanie, w grupie Typ, klikamy przycisk Zmień typ wykresu. Na ekranie pojawia się okno Zmienianie typu wykresu. Na liście wykresów na drugim miejscu jest wariant skumulowany kolumnowy.

mx35E3A

Zaznaczamy wariant, klikamy OK i… nic się nie dzieje. Wykres pozostaje niezmieniony. Dlaczego?

Ulegliśmy tutaj nieporozumieniu terminologicznemu - w języku Excela wykres skumulowany jest czym innym niż w języku statystyki. Pokażmy to znowu na przykładzie.

Dodajemy drugą spółdzielnię i badamy rozkład powierzchni jej mieszkań. Dane widzimy w kolumnie C. Gdy teraz zechcemy zwizualizować rozkład i sięgniemy do typu kolumnowy skumulowany stanie się jasne, że kumulowany znaczy w Excelu coś innego. Excel kumuluje wartości dwóch (lub więcej) szeregów statystycznych, a nie kolejne wartości jednego szeregu. Tutaj kumuluje poziomo, “w poprzek”, a nie pionowo w kolumnie. A więc sumuje liczby mieszkań spółdzielni A i B osobno w przedziale 20-40, osobno w 40-60 itd. Na wykresie to suma niebieskiego i czerwonego prostokąta wyliczona dla poszczególnych przedziałów.

W statystyce natomiast kumulacja oznaczałaby sumy komórek w danej kolumnie (w jednym szeregu statystycznym), najpierw B2, potem B2+B3, potem B2+B3+B4 itd. W ten sposób otrzymalibyśmy tzw. dystrybuantę empiryczną - jej przykład jest na pierwszej ilustracji.

mx340BC

Jak więc poradzić sobie z problemem?

Musimy utworzyć w tabeli dodatkową kolumnę zliczającą kolejne takie sumy. Zadanie jest banalne.

  • Ustaw kursor w pierwszej komórce kolumny liczebności skumulowanych (tutaj C2) i wpisz adres pierwszej komórki z liczbą mieszkań, np. =b3.
  • Ustaw kursor w kolejnej komórce kolumny liczebności skumulowanych (tutaj C3) i wpisz formułę dodającą drugą komórkę z liczbą mieszkań i pierwszą komórkę w kolumnie liczebności skumulowanych, np. =b3+c4 (na ilustracji formuła podkreślona jest żółtym kolorem).
  • Ustaw kursor w trzeciej komórce kolumny liczebności skumulowanych (tutaj C4) i wpisz formułę dodającą trzecią komórkę z liczbą mieszkań i drugą komórkę w kolumnie liczebności skumulowanych, np. =b4+c3. Rozumiesz już mechanizm? Kumulujesz w ten sposób liczby z kolumny B.

Tak naprawdę wystarczy skopiować już pierwszą formułę w komórce C3, zaznaczyć blokiem wszystkie komórki w dół i wkleić formułę (Ctrl+v). Excel wypełni automatycznie komórki i natychmiast obliczy wartości.

image

Co nam pozostaje? Już tylko zrobienie wykresu naszej dystrybuanty empirycznej. Zaznaczamy dane z kolumny A (od A1 do A7), wciskamy klawisz Ctrl i zaznaczamy dane z kolumny C, po czym tworzymy zwykły wykres kolumnowy. Dla porządku należałoby jeszcze nazwać inaczej przedziały, gdyż chodzi już nie o wielkości w przedziałach lecz do określonej wysokości. Pomijamy to jednak w tym miejscu.

image

W ofercie rozmaitych firm produkujących dodatki do Excela (to potężny przemysł programistyczny) są naturalnie automaty generujące takie wykresy bez żadnych dodatkowych zabiegów. Warto się przy okazji rozejrzeć w Internecie - okazuje się, że wbudowane w Excela czy Calca wykresy, choć wystarczają w typowych zastosowaniach, to zaledwie niewielka część możliwości, jakie można uzyskać dzięki wyspecjalizowanym dodatkom (add-ins).

wtorek, 19 listopada 2013

Polska bieda

Ostatnio sporo się rozmawia na różnych forach o ubóstwie, wykorzystując często temat w celach politycznych i propagandowych. Zapewne gdyby jednak zapytać kogoś o dokładniejsze definicje i konkretne dane, mało kto by wiedział, o czym tak naprawdę mówi. Warto zatem sięgnąć do oficjalnych źródeł danych, przede wszystkim instytucji statystycznych, jak Główny Urząd Statystyczny. Korzystamy tutaj z publikacji "Ubóstwo w Polsce w świetle badań GUS" wydanej w październiku 2013 roku (można ją pobrać w formacie PDF).

GUS rozróżnia trzy rodzaje ubóstwa. Naturalnym ubóstwem o charakterze biologicznym jest tzw. ubóstwo skrajne, którego granica (jako wydatki na zaspokojenie potrzeb) jest wyliczana formalnie przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS) - w 2010 r. wynosiło 466 zł, w 2011 r. 495 zł, zaś w 2012 r. 519 zł. Ile będzie w 2013 roku? Zapewne wzrośnie niewiele ze względu na bardzo niską inflację, być może o kilkanaście złotych.

Przypisanie do przedziału skrajnego ubóstwa - to istotne - zależy od liczby osób w rodzinie. OECD opracowała tzw. oryginalną skalę ekwiwalentności, która nadaje wagi członkom rodziny. Pierwsza osoba, co oczywiste, ma zawsze wartość 1, każda kolejna osoba dorosła (pow. 14 roku życia) ma wartość 0,7, zaś dziecko do lat 14 ma wartość 0.5. To zrozumiałe, bo np. w dwuosobowym gospodarstwie wydatki rozkładają się inaczej niż w jednoosobowym, co widać szczególnie w wydatkach stałych, jak czynsz, ale w pewnym stopniu również w zmiennych, jak energia czy nawet żywność. Dzieci mają nieco niższe pewne potrzeby, więc mniejsza jest ich waga w wydatkach. Zatem czteroosobowe gospodarstwo domowe z dwójką dzieci poniżej 14. roku życia, choć 4-krotnie liczniejsze od jednoosobowego, ma wartość 1+0,7+0,5+0,5 = 2,7. Intuicyjnie jest to zrozumiałe. I właśnie ten przelicznik powoduje, że gdy granica ubóstwa skrajnego dla jednej osoby wynosi 519 zł, to dla gospodarstwa 4-osobowego - 1401 zł (2,7-krotnie więcej). Małżeństwo emerytów ma z kolei “wartość” 1,7.

Dla formalności, ubóstwa skrajnego doświadcza 6,8% Polaków, czyli co szesnasty obywatel naszego kraju. Ukazuje to cytowana publikacja GUS, na stronie 7 - linia łamana w czerwonym kolorze informuje, jaki odsetek osób znajduje się poniżej tej granicy.

mx39D27

Warto wiedzieć, jak IPiSS oblicza tę granicę. Zacytuję tutaj znowu publikację GUS (s. 8):

W koszyku minimum egzystencji szacowanym przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS) uwzględnione są (…) wyłącznie wydatki związane z zaspokojeniem najniezbędniejszych potrzeb egzystencjalnych. Dotyczy to przede wszystkim wydatków wystarczających na skromne wyżywienie oraz utrzymanie bardzo małego mieszkania. W koszyku tym nie uwzględnia się natomiast żadnych potrzeb związanych
z wykonywaniem pracy zawodowej, komunikacją, kulturą i wypoczynkiem – nawet korzystania z telewizji.

Są to więc wydatki, których nie można odłożyć, których brak prowadzi do biologicznego wyniszczenia.

GUS wyraźnie określa czynniki, jakie sprzyjają znalezieniu się w poniżej granicy ubóstwa skrajnego. Przy jednej osobie bezrobotnej osób skrajnie biednych jest już 13%, przy dwóch - aż 33%. Bardzo ciekawe są ustalenia GUS odnośnie do przynależności do grup społeczno-ekonomicznych - wbrew powszechnemu przekonaniu, emeryci należą do najmniej zagrożonych, co pokazuje wykres w publikacji, na s. 9.

mx3206A

Odsetek osób skrajnie biednych jest bardzo silnie skorelowany z poziomem wyksztalcenia - naturalnie im ono wyższe, tym mniejszy odsetek. Najwięcej osób zagrożonych jest w przedziale wiekowym 0-17 lat (9,8%), a najmniej powyżej 65 lat (3,8%). Intuicyjnie zrozumiała jest też silna zależność poziomu biedy od liczby dzieci w rodzinie - przy trójce dzieci to 9,8%, a przy czwórce - aż 26,6%. Negatywnie wpływa też niepełnosprawność członka rodziny.

Najmniej osób skrajnie biednych jest w dużych miastach, najwięcej na wsi - im większa miejscowość, tym mniejsze ryzyko. Nie budzi też zdziwienia silne skorelowanie poziomu ubóstwa z poziomem ekonomicznym regionów, podregionów i województw.

Interesujące jest wyliczenie, jak kształtują się przeciętne wydatki osoby znajdującej się poniżej i powyżej granicy minimum egzystencji, w przeliczeniu na jedną osobę dorosłą z użyciem wspomnianego wyżej przelicznika OECD. Jak widać, w 422 złotych zmieści się niewiele i w dwóch trzecich są to najważniejsze grupy wydatków - żywność, schronienie i energia. Zaskakuje jednak te 29 złotych na usługi telekomunikacyjne, w tym opłaty za Internet. Tak wygląda struktura minimum egzystencji.

mx3FCF3

Pozostałe dwa rodzaje to ubóstwo ustawowe, którego granica uprawnia formalnie do ubiegania się o pomoc państwa (542 zł - 7,2% osób), oraz ubóstwo relatywne, czyli poziom wydatków równy połowie średniej krajowej (693 zł, w 2012 roku dotyczyło to 16,2% Polaków). I ponownie wykres, na s. 17 publikacji GUS.

mx39FD7

To naturalnie bardzo ogólny obraz statystyczny skrajnego ubóstwa w Polsce, osadzający jednak to zjawisko w realiach ekonomicznych, pokazujący jego poziom.

czwartek, 14 listopada 2013

Medycyna kosztuje coraz więcej

Jak podaje Bank Światowy, w 2011 roku Polska wydała na ochronę zdrowia ok. 6,7% PKB, kraje bogatszej Europy Zachodniej 9-12%, Stany Zjednoczone nawet 18% - w USA wydatki na zdrowie są równe całemu PKB takich krajów, jak Wielka Brytania, Rosja czy Francja. Jako że kraje starej Unii są średnio dwukrotnie bogatsze, a wydają na zdrowie o połowę większy odsetek, ich wydatki na obywatela (liczone w dolarach) są trzykrotnie wyższe niż w Polsce. W USA nawet pięciokrotnie.

Rozwój wydatków na zdrowie ilustruje poniższy wykres, który obejmuje kilkanaście ważnych krajów i na ich tle Polskę, w okresie od 1995 roku. Z kolei interaktywny wykres ilustrujący dynamikę wydatków na zdrowie możesz zobaczyć na stronie Google Public Data Explorer, gdzie możesz samodzielnie dodać lub usunąć kraje, a przesunięcie kursora myszy nad nazwę kraju lub linie wykresu powoduje wyświetlenie etykiet z danymi liczbowymi i wyizolowanie danych konkretnego kraju.

Jak informuje wykres, całkowite wydatki na zdrowie to suma publicznych i prywatnych wydatków na zdrowie. Obejmują świadczenie usług zdrowotnych (profilaktyka i leczenie), działania dotyczące planowania rodziny, działania związane z odżywianiem oraz pomoc medyczną w nagłych wypadkach. Nie obejmują dostarczania wody i urządzeń sanitarnych.

image

Według informacji GUS, z lipca 2013, wydatki ogółem na ochronę zdrowia tj. wydatki bieżące i inwestycyjne, wyniosły w 2011 r. 105 mld zł i stanowiły 6,9% Produktu Krajowego Brutto (7,0% PKB w 2010 r.). Z kolei bieżące wydatki publiczne wyniosły 69,2 mld zł i stanowiły 4,5% PKB (4,7% PKB w 2010 r.). Wg danych ówczesnego wiceministra zdrowia (2012), w 2020 roku wydatki publiczne wyniosą ponad 6%, a w 2030 roku nawet 7,2%.

A tak wyglądają nasze nakłady na przestrzeni kilkunastu lat (w cenach stałych 2005, obliczenia własne na podstawie danych Banku Światowego):

image

Jako gatunek gwałtownie zwiększyliśmy długość życia, zatem z roku na rok coraz większy odsetek obywateli wchodzi w wiek, w którym pojawiają się szeroko rozumiane choroby zwyrodnieniowe. Chwalimy się fantastycznymi postępami medycyny (tylko czemu, do licha, kataru nie umieją wyleczyć?), ale one nie chronią przed zapadalnością na nowotwory, a jedynie zwiększają szanse wyleczenia. Dzisiaj zapada na nie dwa razy więcej ludzi niż pół wieku temu, ale wyleczalność też jest dwukrotnie wyższa (w Polsce ok. 45%, w Europie Zachodniej 50-55%, w USA nawet 65%). Na szczęście zapadalność za pewien czas zostanie zahamowana, natomiast wyleczalność będzie się nieustannie poprawiać, co wynika z postępów medycyny.

Nie ma siły, medycyna kosztuje. Poprawa organizacji służby zdrowia i lepsze wykorzystywanie funduszy to ledwie półśrodki - ważne, ale uboczne w stosunku do strumienia pieniędzy. Jako społeczeństwo musimy zwiększać sukcesywnie nakłady i nic nas od tego nie uchroni. Jako przykładowy obywatel płacę 250 złotych miesięcznie składki, ale gotów jestem płacić 300, jeśli to spowoduje, że na ortopedę nie będę musiał czekać z obolałym ramieniem przez dwa miesiące, a w gazecie nie przeczytam, że jakichś chorych na raka odesłano na przyszły rok, czyli zapewne do trumny. Jeśli na Zachodzie wydaje się 10 i więcej procent, to my też musimy. Trzeba tylko racjonalnie rozważyć, jakie środki przekierować, z czego można zrezygnować. Naturalnie drugim obok podwyższenia udziału wydatków na ochronę zdrowia w PKB źródłem ich wzrostu jest wzrost samego PKB - w skali wielu lat nawet znacznie ważniejszy, bo nie napotyka na naturalne ograniczenia tego pierwszego.

Podstawowym źródłem liczb dotyczących służby zdrowia jest GUS-owski rocznik statystyczny Zdrowie i ochrona zdrowia w 2011 roku:

http://stat.gov.pl/gus/5840_12706_PLK_HTML.htm

Szalenie ważnym czynnikiem wpływającym na rachunek są zachowania prozdrowotne. W latach 90-tych zaczęliśmy masowo jeść cytrusy (stały się dobrem powszechnie dostępnym, a nie przedmiotem pożądania, jak przywożone na święta kubańskie pomarańcze), a im właśnie prof. Witold Zatoński, promotor takich zachowań, przypisuje radykalną poprawę w sferze chorób krążenia. Walka z paleniem spowodowała w ciągu ćwierć wieku dwukrotny spadek odsetka palaczy (z 45 na 25% społeczeństwa) i dwukrotny spadek liczby wypalonych papierosów, z 100 do 50 mld rocznie (paradoksalnie, to ubytek kilkunastu miliardów złotych w budżecie z tytułu akcyzy). Od połowy lat 90-tych zwielokrotnił się odsetek osób uprawiających regularnie jakąś aktywność fizyczną. Bez tych wszystkich okoliczności stan zdrowia Polaków i stan naszej medycyny byłby znacznie gorszy.

I mała anegdotka. Mój ojciec w wieku 56 lat miał lekki zawał, więc lekarz zalecił rzucenie palenia. Jako człowiek bardzo zdyscyplinowany rzucił z dnia na dzień, choć palił przez 35 lat. W wieku 70 lat miał kolejne problemy, więc w szpitalu dostał fizykoterapię i zalecenie regularnego ćwiczenia. Tak mu to dobrze zrobiło, że od 17 lat codziennie rano ćwiczy pół godziny, a potem jeszcze chodzi po mieście. Dziś ma 87 lat, jest w dobrym stanie fizycznym i intelektualnym, a gdy z jakiegoś powodu nie może przez kilka dni ćwiczyć, chodzi i narzeka. Na pewno dobre geny uchroniły go w jakimś stopniu przed wieloma chorobami, ale gros swojej kondycji zawdzięcza dyscyplinie i codziennym ćwiczeniom.

http://nauka.newsweek.pl/rodaku--rusz-sie,96363,1,1.html

To dla mnie sztandarowy, namacalny przykład zachowań prozdrowotnych, które silnie wpływają na zapotrzebowanie na usługi służby zdrowia. Każdy niewypalony papieros, każdy skłon, każde "nożyce", każdy zjedzony grejpfrut, każdy przebiegnięty czy "przechodzony" kilometr (znakomicie dziś działa w Polsce propaganda biegów długodystansowych) przekłada się na mniejsze wydatki służby zdrowia, na dłuższe życie o większym komforcie.

piątek, 8 listopada 2013

Podregiony pod lupą

We wpisie Mazowieckie jak Francja, Lubelskie jak Bułgaria pokazaliśmy poziom rozwoju ekonomicznego polskich województw (mierzony produktem krajowym brutto), porównując je ze sobą nawzajem, ze średnią krajową oraz ze średnią unijną. Województwa są naturalnie agregatami, które da się rozbić na mniejsze jednostki, aby przyjrzeć się bliżej poziomowi rozwoju małych jednostek. Jest oczywiste - 16 województw rozbitych zostaje teraz na 66 podregionów - że różnice będą tym razem większe. Dla przykładu, województwo mazowieckie jako niepodzielna jednostka jest wynikiem rozwoju zarówno w bogatej stołecznej Warszawie, jak i w ubogich rejonach województwa. Tym samym różnice stają się większe w podregionach niż na poziomie województw. Udowodni to poniższa tabela.

Przypomnijmy źródło: Produkt krajowy brutto – Rachunki regionalne w 2011 r.

Pokazujemy z przyczyn technicznych 44 podregiony (aby obraz był jeszcze czytelny). Warszawa z wynikiem 302,1 dramatycznie przewyższa średni poziom kraju (Mazowsze ma “jedynie” 163%), a także drugie w kolejności miasto Poznań. Dominują wielkie ośrodki miejskie, ale wysoko jest bardzo uprzemysłowiony podregion Legnicko-głogowski. Co interesujące, Warszawa aż o 88% przewyższa średnią unijną, a nawet poziom Stanów Zjednoczonych. Miasto Poznań i podregion Legnicko-głogowski dorównuje Niemcom i przewyższa Anglię, zaś Kraków i Wrocław - Hiszpanii i Włochom. Na drugim końcu tabeli (tym niewidocznym) jest 5 podregionów mających 50-60% średniej krajowej i 30-40% średniej unijnej.

Naturalnie wytwarzanie PKB nie przekłada się automatycznie na poziom życia - w obrębie kraju różnice między województwami i między podregionami są wyrównywane w pewnym stopniu przez politykę ekonomiczną i społeczną rządu.

image

Pokażmy jeszcze wykres - Polska jako całość zaznaczona jest kolorem czerwonym, natomiast z wykresu widać poglądowo, że znaczna mniejszość podregionów (16 na 66) jest powyżej średniej krajowej, natomiast 50 poniżej.

image

środa, 6 listopada 2013

Mazowieckie jak Francja, Lubelskie jak Bułgaria

Kolejna cenna i warta pobrania publikacja Głównego Urzędu Statystycznego to Produkt krajowy brutto – Rachunki regionalne w 2011 r. Zawiera ona informacje niezwykle ciekawe z punktu widzenia jednej z głównych zasad rozwoju gospodarczego - jego terytorialnej równomierności. W rozdziale dotyczącym produktu krajowego brutto są dwie szczególnie ciekawe statystyki, mianowicie procentowe uszeregowanie polskich województw pod względem poziomu tworzonego PKB (Polska = 100) oraz porównanie województw do średniej europejskiej.

Wykres ze strony 25 publikacji GUS pokazuje ten pierwszy aspekt. Jak nietrudno zgadnąć, zdecydowanie przoduje tu województwo mazowieckie (163% średniej) i zapewne relacje te nie zmienią się zauważalnie, gdy będziemy dysponowali nowszymi danymi. W ogonie pozostają województwa “ściany wschodniej”, czyli Podlaskie (72%), Lubelskie (67%) i Podkarpackie (67%), niemal 2,5-krotnie biedniejsze niż lider.


image

Bardzo ciekawe okazuje się nałożenie danych o PKB na statystyki europejskie i odniesienie ich do średnich - tu najnowsze dane pochodzą z 2010 roku i gdyby chcieć je ekstrapolować (dla uproszczenia, równomiernie) na dwa następne lata, to zapewne trzeba by dodać po 3-5 punktów procentowych.

A zatem, na przestrzeni lat 2008-2010 (s. 26 cytowanej publikacji GUS) PKB województw zwiększał się w porównaniu ze średnią unijną w następujący sposób:

image

Gdy nałożymy teraz te dane na obecny poziom Unii Europejskiej, dostrzeżemy łatwo, że Mazowieckie ma dzisiaj poziom Francji lub strefy euro (108% średniej EU28), Śląsk, Dolny Śląsk i Wielkopolska poziom Litwy i Estonii, natomiast ekonomiczny ogon Polski, czyli Podlaskie, Podkarpackie i Lubelskie, z trudem dorównuje Bułgarii czy Rumunii.

Jest oczywiste, że tego rodzaju dane są istotne ze względu na politykę gospodarczą i społeczną każdego rządu - solidaryzm społeczny to jeden z europejskich fundamentów.

Łączna liczba wyświetleń od 27 sierpnia 2013

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Mój Twitter