W Eurostacie znalazłem interesującą i optymistycznie wybrzmiewającą tabelę danych zatytułowaną Death due to cancer, by sex, pod którą kryją się statystyki zgonów na nowotwory ogółem oraz w podziale na płcie, w relacji do 100 tys. mieszkańców.
Przedział czasowy jest skromny - zaledwie 12 lat od 1999 do 2010 roku. Ale i tak daje ładny pogląd na to, co się dzieje i co powinno obchodzić osobę zainteresowaną światem naokoło. Akurat nowotwory należą do spraw budzących lęk, więc warto to sobie jakoś racjonalizować i mieć niezbędną wiedzę (jest nią np. fakt, że 90% zachorowujących na raka płuca to palący).
Z tabeli wynika - ograniczam się do ujęcia globalnego, a warto spojrzeć na płcie, bo dane są mocno różne - że w UE27 w 2000 roku umierało 187,2, a w 2009 roku 169 osób. A więc co roku wskaźnik ten spada o przeciętnie dwie osoby. Możemy prześledzić kolejno wszystkie kraje, w tym Polskę, gdzie w 1999 roku umierało 211,9 osoby, a w 2010 roku 196,5 (jak przeliczymy na liczby globalne, wyjdzie 75 tys.), co mimo postępu jest i tak jednym z najwyższych wskaźników w Europie.
Najniższe wskaźniki są w takich krajach, jak Szwajcaria, Cypr czy kraje skandynawskie, natomiast bardzo wysokie wskaźniki mają Węgry.
Dane są optymistyczne, bo zewsząd się słyszy o rosnącej liczbie zachorowań, co budzi naturalny lęk. Wynika ona przede wszystkim z szybko podwyższającego się przeciętnego wieku, a starszy wiek sprzyja właśnie zachorowaniom. Postępy medycyny powodują na szczęście, że liczba zgonów maleje, gdyż coraz większy odsetek chorych daje się wyleczyć. W Polsce sięga on już jakichś 45%, w UE 50-55%, w USA nawet 65%, no ale tam wydaje się na medycynę jakieś 2,5 bln dolarów rocznie, gdy u nas tylko kilkadziesiąt miliardów (5 razy mniej na głowę).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz