wtorek, 15 kwietnia 2014

Pamiętaj o poziomach cen

Bardzo często media informują mylnie o relacjach wielkości ekonomicznych, nie uwzględniając poziomów cen. Przeliczenia (np. wielkości płacy minimalnej czy płacy godzinowej w gospodarce) dokonywane są za pomocą kursu waluty, a nie poziomów cen, czyli parytetu siły nabywczej.

Poniższe zestawienie pokazuje poziom cen krajów Unii Europejskiej oraz szeregu krajów spoza niej - są to dane Eurostatu za 2012 rok. Wynika z niego, że Polska ma jeden z najniższych poziomów cen konsumpcyjnych dla gospodarstw domowych, zaledwie 56,7%. Oznacza to, że gdy porównujemy średnią płacę czy stawkę godzinową, powinniśmy przeliczenie wg kursu waluty pomnożyć jeszcze przez 100/56,7, czyli dodać z grubsza trzy czwarte. Gdy Forsal.pl szokuje nas informacją o płacy minimalnej w Szwajcarii w wysokości 13800 zł miesięcznie, to powinniśmy to pomnożyć przez 100/160, bo Szwajcaria ma poziom cen o 60% wyższy niż średnia unijna.

image

Dane źródłowe - wyciąg z tabeli Eurostatu:

Kraj Poziom cen
Szwajcaria 159,9
Norwegia 158,8
Dania 140,5
Japonia 136,0
Szwecja 128,6
Luksemburg 122,1
Finlandia 121,7
Irlandia 117,0
Wielka Brytania 116,5
Islandia 109,2
Belgia 108,6
Francja 108,1
Holandia 107,6
Austria 105,5
Włochy 102,5
Strefa euro (18 krajów) 102,0
Niemcy 101,1
EU (28 krajów) 100,0
Stany Zjednoczone 95,7
Hiszpania 94,9
Grecja 92,1
Cypr 87,4
Portugalia 85,9
Słowenia 82,9
Malta 77,8
Estonia 76,9
Czechy 72,2
Łotwa 71,6
Słowacja 70,4
Chorwacja 69,9
Turcja 65,9
Litwa 63,9
Węgry 60,3
Polska 56,7
Czarnogóra 55,7
Rumunia 55,4
Bośnia i Hercegowina 53,6
Serbia 51,2
Albania 51,0
Bułgaria 48,3
Macedonia 46,5

Źródło:Eurostat, Comparative price levels.

środa, 2 kwietnia 2014

Wydatki na zdrowie w Polsce

Porównania w czasie i przestrzeni najlepiej obrazują skalę wysiłku rozmaitych krajów w kwestii ochrony zdrowia. Miarodajne są szczególnie dane pochodzące z renomowanych instytucji międzynarodowych, jak Bank Światowy.

Sięgnęliśmy do danych BŚ zaprezentowanych za pomocą interfejsu Google Public Data Explorer. Podstawą porównania stała się statystyka zatytułowana “Wydatki na zdrowie per capita, PSN (stałe dolary międzynarodowe z 2005 r.)”. Istotne jest to oznaczenie PSN, czyli są to dane przeliczane według parytetu siły nabywczej, a nie fałszującego wyniki kursu walutowego. Ceny są stałe, na poziomie 2005 roku, co zapewnia porównywalność w czasie. Okres badania to lata 1995-2011.

Sprecyzujmy też zakres, według informacji nad wykresem: Całkowite wydatki na zdrowie to suma publicznych i prywatnych wydatków na zdrowie jako stosunek do całkowitej liczby ludności. Obejmują świadczenie usług zdrowotnych (profilaktyka i leczenie), działania dotyczące planowania rodziny, działania związane z odżywianiem oraz pomoc medyczną w nagłych wypadkach. Nie obejmują dostarczania wody i urządzeń sanitarnych.

Dla wyjaśnienia, publiczne nakłady na ochronę zdrowia wynoszą ok. 2/3 wszystkich wydatków, prywatne - 1/3.

Prezentujemy tu statyczny obraz, natomiast żywy wykres znajdziesz na stronie Google Public Data Explorer. Możesz dodawać i usuwać kraje, oglądać dane po przesunięciu kursora nad linię.

mx37C0B

Jak widać, Stany Zjednoczone dalece wyprzedzają resztę świata, z wydatkami na poziomie 8,6 tys. USD. Polska ma 1422 USD, podobnie jak Węgry czy Litwa.

Warto przyjrzeć się wydatkom Polski na przestrzeni tych kilkunastu lat (przypomnijmy, w cenach stałych, czyli realnie):

mx3E4FA

Jak widać, wzrosły 3,47-krotnie, czyli rosły rocznie w tempie ok. 8%, a więc dwukrotnie szybszym niż krajowy PKB, co świadczy o rosnącej relatywnie wadze problematyki ochrony zdrowia (to zresztą tendencja ogólnoświatowa), mierzonej udziałem wydatków na zdrowie w całym PKB.

I pokażmy jeszcze ranking krajów postkomunistycznych w tym samym rejonie, w 2011 roku.

mx3F865

Czołowe kraje zachodnioeuropejskie mają wydatki w granicach 3-4,5 tys. USD.

Jak widać, nasze nakłady nie są już małe, dość szybko rosną, a jednak system ochrony zdrowia spotyka się z powszechną krytyką. Przyczyn negatywnego stanu rzeczy należy więc szukać przede wszystkim poza systemem ekonomicznym, a dopiero w drugiej kolejności w wielkości nakładów. To naturalnie zupełnie inna dyskusja - w tym miejscu ograniczamy się do podania suchych liczb.

Zobacz też: Medycyna kosztuje coraz więcej

czwartek, 6 marca 2014

Czy mamy w Polsce drożyznę?

Wszystko zależy oczywiście od definicji drożyzny. Gdyby uznać za drożyznę każdy wzrost cen, to naturalnie ona istnieje. Ale gdy przyjrzeć się bliżej danym, wzrost nie jest wcale wysoki, co zaprzecza propagandzie o dramatycznym wzroście cen w Polsce (w tym zwłaszcza cen żywności), chętnie szerzonej przez niektóre środowiska i media.

Główny Urząd Statystyczny opublikował tabelę zatytułowaną Zharmonizowane wskaźniki cen konsumpcyjnych (obejmujące ceny towarów i usług konsumpcyjnych, a więc istotne dla ludności). Dane za 2005 rok zostały uznane za 100, co pozwala łatwo ocenić poziomy cen we wszystkich poprzednich i następnych miesiącach i latach, w okresie od stycznia 1996 do stycznia 2014 roku.

mx3EF16

I to samo na wykresie (kolumna z danymi za styczeń):

image

Jak łatwo odczytać z powyższej tabeli, wzrost cen w okresie od połowy 2005 roku do stycznia 2014 wyniósł 25,7%, co oznacza średni roczny wzrost o 2,6%. Z kolei gdy zechcemy obliczyć, jaki był średni roczny wzrost cen w okresie 18 lat, stwierdzimy, że wyniósł 4,8% rocznie (za cały okres - 134,5%), aczkolwiek musimy zauważyć, że był znacznie szybszy w pierwszych pięciu latach, a znacznie wolniejszy później. Pokazuje to wyraziście kolejna tabela na stronie GUS - kolumna Średnioroczna zmiana cen:

mx3A818

Jak zatem widzimy, wzrost cen już od ponad dekady jest powolny i w żaden sposób nie da się uzasadnić tezy o dramatycznym wzroście kosztów utrzymania.

Niektórzy twierdzą jednak, że ważny jest wzrost cen żywności, gdyż ludzie musza w pierwszej kolejności jeść. Zgadzając się naturalnie z tezą, że jeść trzeba, przytoczmy najpierw wykres pokazujący, na co wydajemy nasze dochody, czyli średnio 1050 zł z posiadanego dochodu rozporządzalnego w wysokości 1278 zł (w 2012 r.). Dane te opublikowaliśmy we wrześniu 2013 r. we wpisie Nasze dochody i wydatki.

Jak widać, dominują żywność i napoje bezalkoholowe (ponad 25%) oraz użytkowanie mieszkania i nośniki energii (ponad 20%). Dane ułożone są zgodnie z ruchem wskazówek zegara.

[image35.png]

A teraz sprawdźmy, jak szybko rosną ceny żywności i napojów bezalkoholowych. Posłużymy się tutaj publikacją GUS Ceny w gospodarce narodowej w 2012 roku (s. 37).

Jak łatwo dojrzeć - przyjąwszy dla wygody rok 2005 za 100 - ceny produktów żywnościowych i napojów bezalkoholowych (stanowiących, jak podaliśmy wyżej, 1/4 wszystkich wydatków) wzrosły o 31,5%, czyli jedynie o ok. 6 punktów procentowych ponad wzrost cen wszystkich towarów i usług konsumpcyjnych wynoszący w połowie 2012 roku 25%. Tak więc i teza o rujnującym budżety domowe wzroście cen żywności nie utrzymuje się w świetle obiektywnych danych liczbowych.

mx36C60

Wyraźniej niż żywność wpływa wzrost cen użytkowania mieszkania i nośników energii (50,4%), aczkolwiek łagodzony jest niższym (20%) udziałem tych wydatków w budżetach.

image

Należy pamiętać, że dynamika cen rozmaitych grup towarów jest mocno zróżnicowana. Są też szerokie grupy towarów, szczególnie przemysłowych, które sukcesywnie tanieją, jak np. cała elektronika, a nawet produkty AGD. Zacytujmy wykres opracowany na podstawie danych GUS przez serwis Forsal (polecam przy okazji lekturę tego ciekawego i kompetentnego serwisu) Inflacja: które produkty i usługi najmocniej potaniały w ciągu ostatniego roku? Pokazuje on spadki cen niektórych grup towarowych na przestrzeni 12 miesięcy. Z kolei, dla przykładu, w ciągu 9 lat odzież i obuwie staniały o 1/3.

mx3D34D

Podsumowując, alarmistyczny ton o dramatycznym wzroście cen nie ma uzasadnienia w liczbach - to element bezpardonowej walki politycznej, w której obiektywna prawda jest pierwszą ofiarą.

poniedziałek, 3 marca 2014

Spokojnie czy zrywami?

Porównałem w tabeli i na wykresie rozwój gospodarczy - mierzony wzrostem PKB - trzech krajów nadbałtyckich (Litwy, Łotwy i Estonii) oraz Polski. “Pribałtiki” notują wzrost szarpany - momentami bardzo wysoki, ale okupiony niekiedy dramatycznym spadkiem. Ich niewielkie gospodarki są w silnym stopniu uzależnione od świata zewnętrznego i koniunktury światowej. Duża gospodarka polska znacznie lepiej radzi sobie z wahaniami i dzięki dużemu zróżnicowaniu (dywersyfikacji) przeżywa mniejsze wahania. Wpływ dotacji europejskich jest w zasadzie zbliżony, gdyż wszystkie kraje są beneficjentami netto dotacji unijnych.

Dane o wzroście zostały zaczerpnięte z tabeli Eurostatu zatytułowanej Real GDP growth rate.

Kliknij, aby zobaczyć większy obrazek.

mx34C2D

Wykres tempa wzrostu pokazuje bardzo wyraźnie, jak dramatyczne zmiany przeżywają kraje bałtyckie i jak względnie stabilnie rozwija się polska gospodarka (czerwona łamana), która ani razu nie doświadczyła recesji, czyli ujemnego tempa wzrostu (wiemy z innych statystyk, że spadku nie zanotowaliśmy nawet przez jeden kwartał), broniąc się skutecznie w okresie silnego kryzysu światowego, który zaczął się w 2008 roku.

image

Po zsumowaniu tempa wzrostu wszystkich czterech krajów w omawianym okresie dowiadujemy się, że w latach 2002-2013 Litwa zanotowała wzrost 63,3%, Polska 56,3%, natomiast w okresie o rok krótszym, czyli 2002-2012, Estonia odnotowała wzrost 51,4%, a Łotwa 47,6%. Jak więc widać, wszystkie kraje mają podobne średnie tempo wzrostu, ale Polska stabilne, zaś kraje bałtyckie - znacznie zróżnicowane. Wydaje się, że ekonomicznie zdrowszy jest wzrost bardziej zrównoważony.

Łączna liczba wyświetleń od 27 sierpnia 2013

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Mój Twitter